Hobby, porady i ciekawostki

Co ciekawego dzieje się w Lublinie?

Stare zwyczaje związane z Wielkanocą na Lubelszczyźnie

Stare zwyczaje związane z Wielkanocą na Lubelszczyźnie

W kwietniu co roku w tradycji chrześcijańskiej obchodzone jest  Święto Zmartwychwstania Pańskiego, czyli Wielkanoc. Obchody świąteczne szczególnie w dawnych czasach miały nie tylko wymiar sakralny, ale również nawiązywały do kultury ludowej i tradycji lokalnych pochodzących jeszcze z czasów przedchrześcijańskich. Obecnie obrzędy Wielkanocne w większości mają charakter religijny. Stare ludowe tradycje powoli zdają się zanikać, dlatego warto, choć z czystej ciekawości lub po prostu dla zachowania pamięci o ludowej obrzędowości przytoczyć kilka przykładów z dawnego świętowania Wielkiej Nocy.

Wielkanoc poprzedza Niedziela Palmowa. To święto, niegdyś zwane Niedzielą Wierzbną lub Kwietną obchodzone jest na pamiątkę przybycia Jezusa na osiołku do Jerozolimy, gdzie został przywitany przez mieszkańców machających gałązkami. Święcenie Palm rozpoczął kościół francuski w VII wieku. W polskiej tradycji został przyjęty bardzo szybko, wierni przynosili do kościoła własnoręcznie wykonane palmy, jako symbole życia. Palmy stały się bardzo wdzięcznym wyrobem rękodzielniczym. W większości regionów do dziś organizowane są konkursy na największą lub najpiękniejszą palmę. Na Lubelszczyźnie tradycja wykonywania palm wielkanocnych również jest bardzo rozwinięta. U nas również funkcjonowały i być może jeszcze gdzieniegdzie nadal funkcjonują ludowe obrzędy, mające zdecydowanie kulturowy, nie tyle religijny charakter. Powstawały one bowiem przede wszystkim na podstawie zwykłych ludzkich pragnień dostatniego życia, dotyczyły zdrowia, pomyślnej gospodarki, obfitych zbiorów, przychylności pogody, dobrych stosunków z mieszkańcami wsi itp. Uważano na przykład, że trzeba zjeść część bazi (5 kotków), aby później nie bolała głowa, czy gardło. Poświęconą palmą obijano boki zwierząt domowych, aby były zdrowe, a na polach układano krzyż, by plony były obfite. Spalano palmę w domowym kominie, by uchronić domostwo od piorunów. Bardzo popularnym zwyczajem w regionie także było „święcenie” palmą domu i obejścia. Ponoć  mieszkańcy rejonu obecnego Pojezierza Łęczyńsko Włodawskiego wracając z kościoła do domu uderzali się palmami po plecach i powtarzali: „ Palma bije, nie ja bije; Wierzba bije, nie ja biję. Za tydzień Wielki Dzień lub Oczert, łozina,za tydzień słonina”.

W regionie lubelskim sztuka rękodzielnicza była ściśle związana z samym trybem życia mieszkańców. Dziś w Skansenie lubelskim można podziwiać w chatach piękne pająki. Niegdyś w Wielkanoc wieszano je w chałupach, w których zamieszkiwała panna na wydaniu. Pisanki były zdobione bardzo kolorowo i misternie, stawały się prezentem dla dzieci, chrześniaków i gości. Do dziś lubelskie pisanki słyną z wybitnego kunsztu sztuki rękodzielniczej w Polsce.

Na Lubelszczyźnie utarło się wiele  zwyczajów, które nawiązywały do „życia towarzyskiego” we wsi. W Niedzielę Wielkanocną panna po wyjściu z domu do kościoła powinna zobaczyć mężczyznę, a kto po zakończonej Rezurekcji prześcignie wszystkich pozostałych w drodze do domu, to złapie na następny rok najwięcej szczęścia, a pannom i kawalerom szybki powrót wróżył rychły ślub.

O lubelskim kolędowaniu wielkanocnym niegdyś głośno było w całej Polsce. Niedaleko Garbowa w Wielki Poniedziałek chłopcy chodzili po wsi z pasyjką i śpiewali pieśni wielkanocne, towarzyszył im wiejski dziad, który do kosza zbierał jajka. W innych miejscowościach regionu chłopcy  chodzili z kolędą wielkanocną i zbierali tzw. „racyjki” w postaci jajek, pierogów. Podczas Wielkanocy we wsiach w okolicy Lublina. Łukowa, Opola Lubelskiego, Puław i Międzyrzeca chłopcy kolędując taszczyli wózek z drewnianym kogutem ozdobionym piórami.

W obrzędach Wielkanocnych duże znaczenie ma woda i światło jako symbole życia. Wodę poświęconą z liturgii Wielkiego Czwartku wlewano zwierzętom do koryt. W Wielką Sobotę po liturgii światła palono wielkie ogniska na skrajach wsi, aby dawać światło i ciepło zagubionym zmarłym duszom, wodę poświęconą w kościele zabierano również do domu.

Tradycyjne święcenie pokarmów było zdecydowanie bardziej „obfite”, niż w czasach teraźniejszych. Do kościoła, lub jeśli był za daleko - do najbogatszego chłopa, do wójta, albo na centralny plac wsi znosiło się ogromne kosze z jedzeniem. Święciło się całe bochny chleba, bardzo duże ilości boczku, słoniny, kiełbas, wiele tuzinów jaj, jedzenia z kosza miało wystarczyć na kilka dni. Po święceniu pokarmu gospodyni obchodziła obejście z koszami trzy razy dookoła, aby się „w nim darzyło”, czyli dobrze działo. Resztki ze święconki ( skorupki jaj, odpadki) nie mogły być wyrzucone, podsypywano nimi grządki, bądź tez wykorzystywano w innym celu.

Niezwykłym i unikalnym obrzędem na Lubelszczyźnie jest wielkosobotnie bębnienie w Janowcu nad Wisłą. Obrzęd ten jest uroczyście obchodzony do dziś.  Niegdyś bębniono w dwa bębny, jeden jednak zaginął w czasie II wojny światowej, dziś oznajmia się Zmartwychwstanie Pańskie jednym bębnem.

Pamiętano na wsiach, by podczas Świąt Wielkanocnych wykonywać tylko te czynności, które według chłopów służyły zdrowiu i gospodarstwu.  Po zachodzie słońca nie spożywano święconego pokarmu, żeby nie zapaść na kurzą ślepotę. Nie zamiatano, bo uważano, że wtedy kury będą rozgrzebywać grządki w ogrodzie. Nie można było spać w dzień, po to sprowadzało ból głowy na cały rok i wierzono, że od tego w polu rośnie dużo chwastów. Nie ścielono łóżek i nie pito wody, żeby pragnienie nie męczyło przez cały rok. We wsi Krasne mężczyźni nie kładli czapek na stół, gdyż „od tego krety będą ryły w ogrodzie i polu”. Nie wołano kur, żeby nie niosły się u sąsiadów. W Wielkanoc nie można było brać do ręki szczotki i grzebienia, toteż nie zamiatano, nie czesano się, nie myto się, ani nie zmywano naczyń. W okolicach Dobrynia Dużego śniadania świąteczne mogły być spożywane tylko na stojąco. Nie można było również chodzić po sąsiadach, by nie zanieść komuś nieszczęścia.

Dziady wiosenne to obrzęd, który następował po Wielkanocy. Na piąty dzień po Zmartwychwstaniu mieszkańcy udawali się na cmentarze, rozkładali tam obrusy i kosze z jedzeniem. Jedzono, pito wódkę i „opowiadano” zmarłym co dzieje się we wsi.

Dziś może wiele takich zwyczajów może nas śmieszyć, lub nawet oburzać. Trzeba jednak przyznać, ze zwyczaje te, przede wszystkim wynikały z potrzeb, codziennych dążeń i marzeń mieszkańców. Były też związane z najważniejszymi aspektami ich życia, z uprawą roli, podporządkowaniem się przyrodzie i zmianom pór roku. Wnosiły też pewne uporządkowanie do zwykłego życia, były oznaką ich sposobu postrzegania wiary:  szacunku dla starszych i zmarłych, stanowiły też pochwałę życia darów przyrody oraz dziękczynienie dla Zmartwychwstałego.