W Lublinie coraz częściej można ją zamówić w modnych kawiarniach, kupić w sklepie ze zdrową żywnością albo dostać jako dodatek do smoothie. Matcha – intensywnie zielony proszek z Japonii – zyskała popularność jako „zdrowsza kawa”. Ale czy rzeczywiście wpływa pozytywnie na organizm, czy to po prostu efekt dobrze sprzedanego trendu? Sprawdziliśmy, co o matchy mówią badania, lekarze i… jej fani.
Jeszcze kilka lat temu mało kto wiedział, czym jest matcha. Dziś to jeden z najchętniej wybieranych napojów wśród osób szukających alternatywy dla kawy – zarówno w dużych miastach, jak i w Lublinie. Lokalne kawiarnie oferują ją w wersji klasycznej, z mlekiem owsianym albo na zimno. Zielona, fotogeniczna, z naturalnym efektem pobudzenia – kusi wyglądem i obietnicami zdrowotnych korzyści.
Ale czym właściwie jest matcha?
To sproszkowane liście zielonej herbaty, które zamiast naparu – jak w klasycznej herbacie – spożywa się w całości. Zawiera więc wszystko, co w herbacie najcenniejsze – tylko bardziej skoncentrowane.
W jednej filiżance matchy znajduje się dawka kofeiny porównywalna do espresso, ale działa inaczej. Zawarta w niej L-teanina – naturalny aminokwas – spowalnia wchłanianie kofeiny. Efekt? Energia bez nagłych skoków i bez późniejszego „zjazdu”.
Ale to nie wszystko. Matcha zawiera silne przeciwutleniacze, zwłaszcza EGCG (galusan epigallokatechiny), które chronią komórki przed stresem oksydacyjnym i mogą mieć działanie przeciwzapalne. Badania sugerują, że regularne picie matchy może wspierać metabolizm, koncentrację, a nawet zmniejszać ryzyko niektórych chorób cywilizacyjnych.
Matcha bywa też łączona z poprawą nastroju – niektórzy nazywają ją „zieloną medytacją w kubku”. Brzmi dobrze, ale...
Wszystko brzmi obiecująco, ale matcha – jak każda substancja aktywna – ma swoje granice. Jej nadmiar może szkodzić. Zbyt duża ilość kofeiny i katechin (naturalnych związków roślinnych) może podrażniać żołądek, wpływać na wątrobę i ciśnienie krwi. Dlatego dietetycy zalecają, by nie przekraczać 1–2 filiżanek dziennie.
Ważna jest też jakość. Tanie proszki matchy, dostępne w niektórych marketach, mogą zawierać pestycydy lub metale ciężkie. Najlepiej wybierać produkty z certyfikatem bio i jasno określonym miejscem pochodzenia – najlepiej z Japonii, gdzie proces uprawy i suszenia jest kontrolowany.
W kawiarniach Lublina matcha nie jest już ciekawostką, lecz stałym punktem w menu. Rozmawialiśmy z baristką z Kawki przy ul. Narutowicza, która potwierdza: rośnie zainteresowanie napojami „smart” – które łączą smak z funkcją. „Klienci pytają o właściwości, chcą wiedzieć, co piją. Matcha trafia głównie do tych, którzy chcą ograniczyć kawę i szukają czegoś łagodniejszego dla organizmu” – mówi Natalia, baristka z doświadczeniem.
Wiele zależy od nastawienia. Jeśli ktoś traktuje matchę jako element codziennej rutyny, uważnie dobiera produkt i nie przesadza z ilością – ma szansę realnie skorzystać z jej właściwości. Ale jeśli sprowadza się ją do estetycznego dodatku na Instagramie – może stać się po prostu drogą używką, która niekoniecznie wpływa na zdrowie.
Matcha nie czyni cudów. Nie zastąpi zdrowej diety, snu i ruchu. Ale jako zamiennik kawy – może działać łagodniej, a przy tym dostarczać cennych związków. Pita z głową – może pomóc. Pita bezmyślnie – może zaszkodzić.
Zatem: pić czy nie pić? Można. Ale z umiarem, świadomością i najlepiej – bez cukrowych dodatków w stylu „matcha latte z karmelem i bitą śmietaną”.
Wtedy matcha działa. A jak nie działa, to chociaż wygląda dobrze.